ehhh... bezczynność - anegdota
Mam już dość tej bezczynności, jestem człowiekiem czynu ileż można nic nie robić grrrrr!
Na budowie nic sie nie dzieje, czekam na "bakuganów" - czyli moich murarzy jak to pieszczotliwie ich nazwaliśmy z teściem. Opowiem wam anegdotę skąd ta nazwa.
Chrześniak mojej żony miał urodziny, chcieliśmy mu kupić coś z czego się ucieszy (zawsze dostaje przysłowiowe skarpety i szalik) Dowiedziałem się od jego sióstr, że maży o zabawkach bakugan. No dobra ale co to jest? pierwsze internet OK. już wiem, dowiedziałem się, że kupi jedynie w mieście oddalonym o 15km, no to co, miałem wielkie pragnienie uszczęśliwić chłopaka więc jazda. Wcześniej pojechałem w tymże mieście do klienta pogadaliśmy o interesach, kiedy już staliśmy na zewnątrz budynku zagadnąłem go co do tych "bakuganów" gdzie mozna kupić, ma małe dzieciaki w wieku Tomka więc może jest obeznany. W pobliżu plątał się taki lekko zawiany jegomość z tych co żadziej są trzeźwi jak pijani. Podsłuchał naszą rozmowę podchodzi do mnie i mówi z pełnym entuzjazmem, -wiem gdzie są bakugany, ja do niego tak? a gdzie?, z szelmowskim uśmieszkiem odpowiedział, stoją pod biedronką i zbierają na wino!
U nas na budowie oprócz majstra i jego pomocnika było takich dwóch właśnie jegomościów - bakuganów. Nie powiem zadowolony z nich byłem, majster pilnował.
Oby te grube roboty zamknęli do końca kwietnia...